Tajemne MOOC-e

MOOC-e czyli masowe, otwarte, kursy on-line. Według magazynu Nature właśnie zmieniają oblicze nauki. Są oferowane przez najbardziej prestiżowe Uniwersytety świata (Stanford, MIT, Harvard). „Nic nie ma większego potencjału by wyciągnąć ludzi z biedy”, „rodzi się globalna rewolucja edukacji” krzyczą amerykańskie nagłówki. Spójrzmy bliżej na rewolucję, która powoli dociera do Europy.

Filcr: czarina alegre
Początki
Marzec 2011. Kalifornia. Konferencja TED. Sebastian Thrun opowiada o współtworzonym samochodzie, który nie potrzebuje kierowcy. Kreśli wizję świata bez korków i wypadków. Otrzymuje gromkie brawa. W marcu 2011 roku, na Tedzie występuje również Salman Khan, który zapowiada video-rewolucję edukacji. Mówi o tym, jak dzięki video-tutarialom (tania produkcja, wysoki poziom oferowanych treści) uczyć miliony dzieci na całym świecie. Otrzymuje kilkuminutową owację na stojąco. Bill Gates, którego syn również korzysta z darmowych lekcji Khana zapowiada, że Khan Academy to przyszłość edukacji. Sebastian Thrun doznaje olśnienia. Pierwszy lepszy chłopak uczy miliony, a on Thrun, profesor najlepszej uczelni świata – Standforda dociera może do dwustu osób. Thrun zaczyna nagrywać swoje wykłady o sztucznej inteligencji. Darmowy kurs na poziomie Standforda dla każdego chętnego, dociera do 160 tysięcy studentów z całego swiata.
Zalety videolearningu
W Monachium, w styczniu 2012 roku podczas konferencji Digital Life Design, Thrun opowiadał o zaletach videolearningu. Jego wnioski były podobne do tych, które już wcześniej zauważył Khan – studenci wolą video od nauczyciela, bo mogą przewijać lekcje, a to czego nie rozumieją mogą wysłuchać powtórnie. Problemy z materiałem są rozwiązywane wspólnie z nauczycielem, lub z uczniami, którzy już przyswoili sobie daną porcję wiedzy. Wokół lekcji powstaje cała społeczność i rozwija się sieć kontaktów. Zarówno Khan jak i Thrun doszli do wniosku, że stopnie to nie najlepszy sposób uczenia. Khan posługuje się przykłedem z rowerem. „Wyobraź sobie, że uczysz się jazdy na rowerze. Najperw ja daję Ci przez dwa tygodnie wykład o tym jak jeździć na rowerze, potem daje ci rower. Po kolejnych dwóch tygodniach wracam i robię ci test z jazdy na rowerze. Stwierdzam, ze masz problem ze skręcaniem w lewo, więc mówię, że w 80% jesteś rowerzystą. Przyklejam ci ocenę C, i przechodzę do wykładu o jeździe na monocyklach” – Właśnie w ten sposob wygląda w szkole nauka wielu przedmiotów. Technologia videolerningu może to zmienić, oferując zidywidualizowaną naukę w przestrzeni „map wiedzy”.
Darmowa, dobra edukacja dla wszystkich
Listy przychodzące od studentów z calego świata, utwierdziły Thruna, że to co robi ma ogromny potencjał. Z Afganistanu napisał chlopak, któremu mimo słabego połączenia Internetowego i ataków rakietowych udaje się robić zadane ćwiczenia. Pisały matki wychowujące samotnie dzieci, starsze panie dziękujące za możliwość nauki. Pisali mężczyzni pracujący na etatach, i studenci krajów rozwijajacych się. Po takim doświadczeniu Thrun nie mógł już normalnie wykładać: : „Nie mogę już uczyć na Stanfordzie. Czuje się jak przed wyborem czerwonej i niebieskiej pigułki. Możesz wziąć niebieską i wrócić do klasy z dwudziestoma uczniami. Ale ja wziąłem czerwonę pigułkę. I ujrzałem wspanialy świat.” Jako wykładowca Standforda, dzięki licznym kontaktom wśród inwestorów z Doliny Krzemowej Thrun zakłada Udacity. Inwestorzy wykładają pieniądze, nie wiedząc w jaki sposób bedą czerpać zyski, po prostu zaufali Thrunowi (który oprócz pracy na Standfordzie, pracuje w Google[x] – miejscu, gdzie realizowane są projekty takie jak Google Glass czy samochód bez kierowcy; miejscu, w którym technologia spełnia najśmielsze marzenia:)
Prapoczątki i następstwa
Oczywiście wykorzystywanie technologii w edukacji nie jest niczym nowym. W XIX wieku, w związku z rozwojem poczty kwitły kursy korespondencyjne. Na początku XX wieku, wraz z rosnąca popularnością radia, powstawały nawet instytsucje promujące naukę przez radio (Colleges of the Air). Wierzono, że w przyszłości każdy będzie mial w kieszeni przenośne radio – narzędzie do nauki. Dzięki rozwojowi sieci internetowych rozmaite uczelnie i instytucje udostępniały i udostępniają swoje materiały dydaktyczne on-line. Źródeł MOOC-y można upatrywać w programach takich jak MIT OpenCourseWare z 2001 roku czy Standford Engineering Everywhere z 2008. MOOC-e generalnie wyłoniły się w podobnym czasie. Dziś główne źdródła kursów to:
Udacity – rodowód standfordzki, podmiot komercyjny, założyciel pochodzi z Niemiec, Sebastian Thrun
Coursera – rodowód stanfordzki, podmiot komercyjny, założyciel pochodzi z Chin, Andrew Ng
Edx – rodowód MIT (Massachiusetts Institute of Technology), organizacja non-profit, założyciel pochodzi z Indii, Anant Agarwal
Khan Academy – poziom szkolnictwa powszechnego, organizacja non-profit, zalożyciel pochodzi z Indii, Salman Khan
We wrześniu 2013 roku MOOC-e oferowało ponad 100 uczelni z całego świata. Dołączyły Harvard i Berkeley. Pojawiły się instytucje europejskie (TUM Monachium, EPFL w Lozannie, ETH w Zurychu) i azjatyckie (Uniwersytety w Pekinie, Kioto, Seulu, IIT w Bombaju). MOOC-e stały się ewidentną formą budowania marki uczelni.
Marzenia a rzeczywistość
Dość szybko okazało się jednak, że darmowe, masowe internetowe kursy czyli mnożące się na potegę MOOC-e mają liczne wady. Zaczęły pojawiać się coraz częstsze głosy krytyki.
Najbardziej bezlitosne są statystyki. Mniej niż 10 procent studentów kończy kurs. Mimo ogromnego zaangażowanie najlepszych profesorów na świecie, interaktywności treści, a nawet bonusów w postaci obniżek za czesne na najlepszych uczelniach – niewielka ilość studentow dociera do końca kursu. Końca, który oznacza otrzymanie certyfikatu na przykład Standforda! Sebastian Thrun też się tym faktem ogromnie zdziwił. Okazuje się, że jeśli nie uczęszcza się na zajęcia w klasach, trudniej ukończyć kurs.
MOOC-e praktycznie nie oferują kursów humanistatycznych, nie uwzględniają również lokalnych uwarukowań edukacji. To w czym są dobre to umożliwienie zdobycia bardzo konkretnej wiedzy, ale czy edukacja to tylko wiedza? Oprócz umiejętności rozwiązywania problemów, kluczowa jest umiejętność ich formułowania czy redefiniowania – a tego nie da się nauczyć podczas kilkumiesięcznego kursu nawet najlepszego Uniwersytetu. Umiejętności koncepcyjnego myślenia i formułowania problemów zdobywa się w długim procesie uczenia się z innymi. Edukacja to dużo więcej niż tylko zasób wiedzy, którą można zdobyć.
Jak pokazują badania (Andrew Kelly’iego z American Enterprise Institute, badania Yvonne Bellanger i Jessici Thornton z Duke University oraz Katy Jordan z Open University London) MOOC-e docierają najcześciej do ludzi, którzy mają już przynajmniej licencjat jakiejś uczelni , docierają do najbradziej zdyscyplinowanych osób, które mają po prostu odpowiedni kapitał społeczny (umiejętność dyskusji, zwyczaj samodzielnej nauki). Z MOOC-y korzystają więc nie Ci, którym mają służyć, tylko Ci co zawsze – te mniej niż 10 procent, które i tak wygrywa, idywidualiści którzy nie pochodzą ze złych dzielnic, którzy mają ułatwiony dostęp do infrastruktury w postaci: szkół, bibliotek, Internetu, czyli nikt, kto próbje po prostu przetrwać w warunkach niesprzyjającego ekonomicznie systemu. I tak MOOC-e, które miały zrewolucjonizować edukację, zlikwidować bariery granic, rasy, płci i pieniędzy stają się po prostu narzędziem dokształcania (często elit).
Zwrot na biznes
Sebastian Trhun zamiast edukować postanowił więc spełniać potrzeby korporacji. Już pod koniec 2012 roku Udacity rozpoczęło współpracę z firmami takim jak Google, Autodesk, Nvidia. Model biznesowy polega na udostępnianiu informacji o najlepszych przyszłych pracownikach. Student otrzymuje wiedzę na wysokim poziomie za darmo od instytucji, która zarabia na znalezieniu mu pracy. Najwyższy możliwy poziom hipermerytokracji: najlepsi studenci, najlepsze firmy, najlepsi wykładowcy. Najwyższe możliwe, zdobyte możliwie najszybciej rynkowe kompetencje.
Czyż prawdziwą wartością edukacji nie jest praca? Któż wie lepiej jacy powinni być pracownicy od pracodowaców? Dlatego to pracodawcy finansują Udacity. Cuż, Sebastian Thrun nigdy nie mówił, że MOOC-e zastapią standardową edukację. Dziś traktuje je w kategoriach rozszerzonej rzeczywistości (augumented reality). MOOC-e bedą jak okulary Google’a, a Uniwersytety będą oferować krótsze kursy, skupione na rozwoju zawodowej kariery danego studenta. Thrun chciałby by nie poświęcano już tak długiego, jednego odcinka czasu na edukację. Chciałby by wchodzono na rynek pracy jak najwcześniej i uczono się całe życie (long life learning). Model edukacji, który proponuje Thrun to edukacja jako rozwiązywanie problemów pracodawców, przyczynianie się do zysków i wzrostu produktywności. Czy to jest edukacja jakiej dziś potrzebujemy? Czy to naprawdę wspaniałe, że dzięki Udacity najlepsi studenci z Polski wyjadą pracować do Kaliforni? Co z wyrównywaniem szans?
Latarnik?
Przed założenieniem Akademi, Salman Khan pracował w funduszu hedgingowym. Pracę rzucił, bo pierwszy raz w życiu, jak sam mówi, dzięki videotutorialom zaczął wreszcie robić coś dla ludzi 🙂 W grudniu 2013 roku Khan współuczestniczył w godzinie kodu. Programowanie jest dziś tym, czym kiedyś była umiejętność pisania i czytania. Khan nie przestaje marzyć i dalej niesie kaganek cyfrowej edukacji w świat. A do zrobienia jest sporo. Poniżej infografika ilustrująca dostęp ludzi na świecie do komputerów. Jej autor redukuje statystyczne dane do okrągłej setki, dołącza prosty obrazek i widzimy, jak wyglądałby świat, gdydy był wioską liczącą stu mieszkanców.
I to byłoby na tyle w zakresie rewolucji edukacyjnej MOOC-y.